Święta za pasem, czas więc na rozpoczęcie zapełniania lodówki i odświeżenie garderoby. O ile to pierwsze raczej nie sprawia mi problemu, to z tym drugim bywa gorzej:/
Ponieważ Tatuś ostatnio człowiekiem bardzo zapracowanym jest, postanowiłam zakupy zrobić sama. Spożywka raz dwa, po drodze z fitnessu, zaś ubranka, eh...
Postanowiłyśmy z Ciocią K. zrobić szybki wypad wieczorny do pobliskiej galerii. Aha!!! Ciocia miała też wtedy swój "nianiowy" debiut - została z Manisią, gdy ja na sygnale gnałam po Babusię - ktoś przecież musiał czuwać nad snem naszego Hycusia. Galeriany wypad zakończył się tak jak przypuszczałam - przywiozłam do domu torbę pełną rzeczy dla córci (która z mam tego nie zna - jedziesz do sklepu kupić sobie coś fajnego, a wracasz z super ciuchami dla dziecka:)), no chociaż tyle, że buty zakupiłyśmy, uffff:) A miałyśmy sobie nieco poszaleć, po tych sklepach...
***
W sobotę postanowiłam zrobić powtórkę z rozrywki - zakupów ciąg dalszy, tym razem z Tatusiem:)
Hycek z Babusią, więc jedziemy!
Wielkie nadzieję, dobry humorek, a mimo to wyszło jak zawsze:/ bilans mamy = 0
dobrze, że choć i Tata znalazł dla siebie nowe butki!
Ale mniejsza o to, zawsze można poszperać na allegro;) ważne jest to, że znowu nasz Hycuś skorzystał - udało mi się znaleźć butki, jakich od dawna szukałam - czarne, pełne lakierki i to za naprawdę dobrą cenę.
Oczywiście nowe buty zostały już kilkukrotnie zdegustowane przez naszą pociechę, no tak się ładnie do Manisi błyszczały i mówiły: "spróbuj mnie"!!!
Reasumując przedświąteczne zakupy ubraniowe zakończyły się dla naszej rodziny na poziomie stóp:) wszyscy mamy nowe, wiosenne buty - szkoda tylko, że na święta pogoda ma być iście zimowa - śnieg, wiatr i niska temperatura:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz